Tobogan / 26. tydzień 2018

/
Tobogan / blog 
/
Tobogan / 26. tydzień 2018

Tobogan / 26. tydzień 2018

2. 7. 2018 12:28   Jan Šlachta

2 Jul


Z letnich wakacji wróciły pierwsze wypoczęte jaskółki, więc powrócił naturalny ruch w biurze i odbyły się tradycyjne poniedziałkowe narady. Ivanka świętowała urodziny i nawet mimo to, że krem nie chciał się ściąć, jej rolada była delikatna :). Maruška dokończyła deklaracje podatkowe. Nie obyło się bez awarii systemu księgowego, co wywołało trochę nerwów, ale w końcu udało się wysłać je do finansów. Zza jej biurka nagle usłyszeliśmy głośne: „Jupiiii” :).

Zbliżał się termin już raz przez nas przełożonej wyprawy w słoweńskie góry, połączonej z raftingiem. Pierwszy zaplanowany jesienny wyjazd nie wyszedł z powodu pogody. W prognozach mówią, że w wybrane przez nas dni będzie obfity deszcz i gwałtowne burze. Ze Słowenii nadchodzi: Don´t panic! Kolejne letnie urlopy rozkręciły się na dobre, dlatego pozostała część toboganu będzie w tym duchu. Ostrzeżenie: jeśli znajdujesz się w biurze przed komputerem, lepiej nie czytaj dalej!!! :). Marian z rodzinką wypoczywa na corocznym urlopie nad Bałtykiem. Na polski Hel ciągnie ich serce, a w tym roku dopisała też pogoda. Rowery, morze, kiting, ryby… po prostu super - foto i foto. Špalíkowie również wybrali sprawdzone miejsce – wodny świat w Budapeszcie. Po corocznym rytualne – selfie przed hotelem - foto, wskoczyli do wody i na zjeżdżalnie - foto. Lukáš Z. z dziewczyną też zasłużenie odpoczywają w Bułgarii. Wiedzieliście, że można grać w plażowe kręgle? Zobaczymy, jaki trening będzie miał Lukáš - foto. Radek jest z całą rodzinką w Egipcie. Podobno o siódmej jest tam ciemno jak w grobie, a w telewizji nie puszczają żadnych meczy, ale przynajmniej lodówka chłodzi przywiezioną śliwowicę. Z fotek nie wygląda to na taką tragedię – foto a foto. Nasz Martin Cukřík pojechał po greckie słońce na Korfu. Jego historię poprzedza starannie wybrana wycieczka, łącznie z jak najmniejszą ilością czasu spędzonego w pociągach i autobusach. W Ostrawie rozpoczął trzygodzinny wyścig na lotnisko Vaclava Havla, żeby dowiedzieć się, że na kolejny lot będzie czekał kolejne trzy godziny. Jednak wszystko dobrze się skończyło i z plaży pisze, że godziny stretchingu na siłowni zwróciły mu się po tysiąckroć, kiedy smarował plecy kremem do opalania i nie wywichnął sobie przy tym stawów foto. Flota trzech proebizowych Rapidów wyruszyła, mimo wciąż niekorzystnej prognozy pogody, w kierunku Słowenii. Pierwsza trudność pojawiła się już w Brzecławiu, gdy zauważyłem, że wino na wieczór i bochen chleba do kotletów dla całej ekipy zostawiłem w samochodzie w Ostrawie. Dokupiliśmy co trzeba i pojechaliśmy w kierunku austriackich wiosek – kiedy zjechaliśmy z autostrady i podziwiali okolicę :). Wszystko dobrze się skończyło i dotarliśmy do pięknego słoweńskiego Bovce. Nie mogliśmy wymarzyć sobie lepszej pogody na cały długi weekend – pięknie na zmianę z cudownie (z czego wynika tylko, że nie warto ufać prognozom :-D). Chłodna Soča wcale nam nie przeszkadzała, pokonaliśmy ją na raftingu, a następnego dnia był trek w parku narodowym Triglav w samym sercu Julijskich Alp. Zuzka, jedyna uczestniczka naszego teambuildingu, mówiła później, że to był „całkiem niezły męski wypad” i będziemy go co roku powtarzać (i nie obrazi się, jeśli dołączą inne uczestniczki). Obejrzyjcie piękne fotki z całego słoweńskiego teambuildingu. Życzę wam wielu fajnych, wakacyjnych przygód pachnących latem 🙂 Honza