Tobogan / 22. tydzień 2019

/
Tobogan / blog 
/
Tobogan / 22. tydzień 2019

Tobogan / 22. tydzień 2019

3. 6. 2019 11:22   Jan Šlachta

3 Jun


Znów pozdrawiam wszystkich. Miniony tydzień upływał pod znakiem przygotowań do wielkich firmowych NAR-urodzin. Odbyły się w piątek i nikt nie chciał przepuścić takiej okazji. Wszystko zaczęło się od paintballu pod tytułem „Zastrzel swojego kolegę” – – FOTO, FOTO, FOTO, FOTO, FOTO a FOTO. Czekałem na to z niecierpliwością, jednak niedawny wypadek pozbawił mnie niestety tej przyjemności i byłem tam w roli obserwatora. Drugim ucieszonym był weteran wojenny Piotr. Stwierdził, że byłoby nie fair, gdyby nas powystrzelał i w końcu nie wziął udziału. Podczas gdy większa część firmy poszła zaspokoić swoją ciekawość, potrzebę adrenaliny i wyładowania złości na kolegach, pozostali pojechali do Landek parku do ogródka bufetu u Karla.

Niektórzy przygotowali się na paintball naprawdę porządnie. Na przykład Jedloš kupił lusterko do patrzenia za róg, które następnie zostawił w pracy. Każdy dobry przywódca wie, że plan bitwy bierze w łeb przy pierwszym spotkaniu z wrogiem. Nasza Podpułkownik Zuzka miała doskonały plan przemyślany do ostatniego szczegółu. Kiedy jednak w trakcie jazdy na miejsce prezentowała go pozostałym, po dziesięciu minutach z tylnego siedzenia odezwał się Lukáš V. mówiąc, że jako przywódca drugiego zespołu wszystko dokładnie zapisuje i zaczął dopytywać o detale. Zuzka inteligentnie rozwiązała ten problem i wzięła Lukáša do swojego zespołu, czym zapewniła sobie ostateczną porażkę swojego planu 20 minut później. Padło dużo strzałów, a niektóre z nich były bardzo bolesne. Jirka Š. dostał jeden bezpośrednio w szyję. Gdy tylko z podniesioną ręką przyszedł na miejsce zbiórki, oznajmił, że chyba trafił go ktoś z jego zespołu. 3 minuty później przyszła do mnie Zuzka i poprosiła o papierosa. Później odwróciła się plecami do pozostałych i cicho powiedziała „Honzi, myślę, że chyba troszeczkę strzelałam do swoich, oni wszyscy wyglądali jednakowo”. Następne dochodzenie odkryło, że nie była sama. Na wszystko trzeba jednak patrzeć pozytywnie i stwierdziła, że super, bo wygrali, a ona kilka razy trafiła. Pozostali gracze skończyli bardziej lub mniej pomalowani ze wszystkich stron. Na przykład Radek dostał się w krzyżowy ogień. Niestety nie klasyczny, ale taki, że gdy strzelał do niego nieprzyjaciel i chciał zrobić odwrót, dostał z własnych szeregów. No tak, dezercję się karze. Albo na przykład Jana V. z kropką na samym środku głowy. Po tym wszystkim przemieściliśmy się do pozostałych na Landek, gdzie czekało już jedzenie, picie i dzieci, którym rodzice musieli wyjaśniać, dlaczego mają takie siniaki. Pan dyrektor z przemówieniem i prezentami oraz wspaniała atmosfera przeciągnęła się aż do późnego wieczora FOTO, FOTO, FOTO a FOTO. Trzymajcie się. JC